poniedziałek, 11 grudnia 2006

Bez przypadku - nie z przypadku...

Często się mówi,
z przypadku coś się zdarzyło...
Kiedyś też tak uważałem...
Teraz jednak twierdzę,
że w życiu nie ma przypadków...
Dlaczego?
Powód jest prosty...

Wszystko zaczęło się od tego, że wracałem w wakacje autobusem do domu z rekolekcji organizowanych przez pijarów u sióstr Nazaretanek.
Na przystanku w Zakopanem siedziałem obok starszego małżeństwa, bardzo sympatycznych ludzi. Było małe zamieszanie związane z biletami. Ja miałem siedzieć z mężem tej pani. Jednak zamieniliśmy się tak, że ja siedziałem sam - oni razem.
Na przystanku w Krakowie do autobusu wsiadła siostra, nazaretanka.
Gdy wsiadała, starszy pan, żartując, powiedział takie słowa:
"Trzymaliśmy dla siostry tutaj miejsce od Zakopanego..."
Po krótkiej rozmowie powiedziała do mnie:
"Widzisz Stasiu,
to nie jest przypadek, że ten pan do mnie powiedział te słowa,
poprzedni autobus mi uciekł,
źle sprawdziłam godzinę odjazdu,
modliłam się, żeby w tym autobusie były miejsca,
prosiłam, mego Anioła Stróża o pomoc.
To był jakby dowód Jego działania,
dowód Bożej Opatrzności"
Całą noc przegadałem z siostrą, o życiu, powołaniu, o Bogu o wszystkim...
Widziałem ją tylko około 10 godzin,
pojawiła się tylko na chwilę,
ale zostawiła trwały ślad,
pod postacią zauważania Boga w moim życiu...
Było to zwieńczenie rekolekcji - ich dopełnienie...
Myślę, ze to nie był zbieg okoliczności,
ze ona akurat była Nazaretanką...

Od tego momentu szukam działania Boga w moim życiu,
ta sytuacje przekonała mnie całkowicie.
Często nie rozumiem niektórych rzeczy,
ale wierzę, że przeze mnie też Bóg działa dla innych...
Często odwracam się wstecz i łącze fakty
- widzę że niektóre rzeczy stały się po coś,
a niby nie były potrzebne...
Zachęcam do spojrzenia w życie
i dostrzerzenia Bożej działalności...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz