W ramionach Ojca... Już nie ja żyję...
sobota, 10 października 2020
Dziękczynienie
piątek, 9 października 2020
Miłość i nadzieja
Wszystko, co mnie zabija,
sprawia, że żyję…
Wszystko, co mnie topi,
sprawia, że frunę…
Nadziejo,
wariatko głupia,
co w złym losie
szczęście wystrugasz.
Nadziejo,
wariatko ślepa,
co dobro odkrywasz
z szeroko zamkniętymi oczami
rozpal moje serce miłością wielkoduszną,
czystą i bez skazy.
Miłości najpiękniejsza! dodaj mi skrzydeł,
co wzbiją się do bram nieba…
Miłości troskliwa! oddaj się ze mną
na tę ofiarę niemą,
już drwa dorzucają,
już woń się wznosi bezinteresowna.
Pokora
Odejdź ode mnie cieniu,
co wciąż mnie śledzisz,
nieodzowny towarzyszu,
niechciana słabości,
zadyszany od ciągłej pogoni
pryszczu idealnego oblicza,
ryso na szklanych wyobrażeniach.
I tak pyszny gonił się z własnym cieniem,
umarł nieszczęśliwy, niespełniony, nierealnie idealny.
A pokorny
kolana swe zgiął
i upadł przed obliczem Boga.
A z nim cień jego i słabość
stanęła w blasku prawdy;
bez ról i masek,
w pełni swej istoty -
ulepiony z gliny
cały w rękach Odwiecznego Garncarza,
który zapragnął istnienia
swego stworzenia.
czwartek, 8 października 2020
Nadzieja
Z dedykacją dla Żanetty K.
Dla mnie, masz
w sobie coś z nadziei,
nie takiej na
chwilę,
nie takiej stąd
dotąd,
ale takiej na
wieczność,
co jak promień
słońca przedziera się
przez gęste
chmury,
uśmiechem
dotyka,
koi słowem,
wzmacnia,
sama doszukuje
się wewnętrznej siły.
Gdybym miał
opisać Cię jednym słowem,
powiedziałbym
nadzieja,
która rozpala,
ale nie parzy
jak iskra
pozytywnej energii pobudza,
ale nie tłamsi,
która szuka
dobra wokół siebie,
by je
umacniać.....
piątek, 3 listopada 2017
Na zawsze
odnajduję spokój,
co dotyka największych głębi,
co osusza wodospady łez...
Chcę przy Tobie być,
co dzień...
poniedziałek, 22 września 2014
Ogniu i żarze, przyjdź!
raz po raz mijam ludzi,
samotnych,
bez uśmiechu...
Widziałem kobietę,
która wychodziła z pracy,
zamyślona,
spieszyła się,
przygniatała ją codzienność.
Na schodach
siedział chłopak,
leniwie męczył papierosa,
w jego oczach
dogasał blask.
Gdzieś po drodze
zataczał się
pijany mężczyzna,
spuścił wzrok,
kiedy się do niego zbliżałem.
Przyjdź, Duchu Święty,
odmień oblicze
gleby naszego serca...
Kiedy przychodzi Duch Święty
życie staje się życiem...
i nic więcej nie potrzeba...
Ciemność nie jest już ciemna...