piątek, 12 marca 2010

Pseudomędrkowanie...

Miało być tak pięknie...
A skończyło się w łóżku z zapchanymi zatokami...
Dobrze, że ktoś wymyślił jeszcze laptopy...
Przynajmniej nie umrę... z nudów...(powiedzmy)
Bardziej przeraża mnie samotność,
przed którą skrupulatnie staram się uciec -
tylko czemu?
No i mamy temat na chorobowe rozmyślania -
zaczyna się - mędrkowanie...

Wiesz, Panie Boże,
to chorowanie, to chyba jedyny sposób,
abym się zatrzymywał...
Pewnie wiesz, co mam na myśli...
Paradoks - dzielimy się myślami,
które On zna zanim je wypowiemy...
Może tak po prostu dyskutować?
Nowy sposób modlitwy i kontemplacji?

Szukam złotego środka...
Zna ktoś jakiś?

Porada lekarska (bez zwierzania - trafna...):
"Kiedy coś nie wychodzi -
staraj się wyciągać wnioski,
pewnie pan wierzy, tak jak i ja -
w Kogoś, kto nad tym wszystkim czuwa..."
Natchniony, czy jak?!

1 komentarz:

  1. no ja na ostanie L4 to niemal podskoczyłam z radosci! Czasem potrzeba wyrwania się z rzeczywistości, by .. sie nudzić, i w tej nudzie odkryć sens istnienia..

    OdpowiedzUsuń