niedziela, 9 kwietnia 2006

Kochaj i rób co chcesz....

Piękny, wiosenny wieczór.
Za oknem bzy i rozśpiewane ptaki.
Do drzwi zapukała nieznajoma.
Otworzyłem jej, bo niby czemu
miałbym tego nie zrobić?
Rozmowa z nią doprowadziła mnie do obłędu,
jej wygląd wyzwolił we mnie
niespotykane dotąd emocje.
Wpuściłem ją do środka,
została już obok mnie.
Zaczęła rządzić moim życiem,
mówić co mi wolno, a czego nie.
Podpowiadała mi swoje zdanie,
które kazała wybierać.
Mówiłem jej: precz!
A ona uśmiechała się tylko do mnie
i coraz bardziej pobudzała moje zmysły.
Zacząłem biec, biec ile sił w nogach.
Myślałem, chcę uciec, jak najdalej od niej!
Lecz ona mnie goniła, była niczym mój cień,
na którego obecność jestem skazany,
zawsze obok mnie.
Kolejny raz dyskutowałem z nią.
Myślałem, może odejdzie, może zostawi.
Kolejny raz uległem sile jej argumentów,
tak pięknie brzmiały
i tak słodko wyglądały.
Pewnego dnia przystroiła się
w szkarłatne szaty,
ukazała nowe drogi,
ozdobione kłamstwem.
Sprawiła, że pragnąłem jej bliskości,
nawet wtedy, gdy rozum mówił:
'nie chcę, nie będę'.
Uwiodła mnie - wstrętna pokusa...
Lecz przyszedł dzień,
gdy od niej uwolniłem się.
Bała się mnie, omija z daleka.
Nie wiedziałem dlaczego.
Kiedyś spotkałem ją jeszcze raz na ulicy.
Była blada, mizerna, cicha.
Powiedziała tylko:
"Strzeż się Jezusa,
Pana Zmartwychwstałego
w którego ręku śmierć,
a służą Mu wszyscy aniołowie."
I odeszła zaniepokojona,
z wielkim strachem w oku.
Zabrakło mi odwagi zapytać,
Kim jest Ten, o którym mówiła.
Lecz nagle, potok myśli przerwał blask.
To był On...
Podszedł tylko do mnie,
przytulił mnie do Swej piersi.
Pogłaskał po głowie,
poczym powiedział:
'Zaufaj mi. Kochaj i rób co chcesz'
Te słowa były wspaniałe,
pozbawione fałszu, ironii, podtekstów.
Usłyszałem 'kochaj' i serce odtajało.
Usłyszałem 'ufaj' i kolano się zgięło.
Usłyszałem 'rób co chcesz' i zostałem już blisko Niego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz