piątek, 9 października 2020

Pokora

 Odejdź ode mnie cieniu,

co wciąż mnie śledzisz,

nieodzowny towarzyszu,

niechciana słabości,

zadyszany od ciągłej pogoni

pryszczu idealnego oblicza,

ryso na szklanych wyobrażeniach.


I tak pyszny gonił się z własnym cieniem,

umarł nieszczęśliwy, niespełniony, nierealnie idealny.


A pokorny

kolana swe zgiął

i upadł przed obliczem Boga.

A z nim cień jego i słabość

stanęła w blasku prawdy;

bez ról i masek,

w pełni swej istoty -

ulepiony z gliny

cały w rękach Odwiecznego Garncarza,

który zapragnął istnienia 

swego stworzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz