Pierwszy dzień w nowej pracy minął
nawet całkiem sympatycznie...
Choć stan mojej wiedzy -
błaga o tycie, wielkie tycie:
wielkie żarcie książek...
Rzec można: pierwsze koty za płoty -
również dosłownie, bo dwa takie małe się
pojawiły skądinąd i wśród pierwszoklasistów
cieszyły się szerokim zainteresowaniem:
gwiazdy na wybiegu...
środa, 28 kwietnia 2010
wtorek, 27 kwietnia 2010
Piasek
Ściskałem w dłoni piasek -
im bardziej starałem się,
by nie uciekł,
on strugami -
ziarenko po ziarenku-
umykał potajemnie...
A później wiatr rozwiał -
te drobinki pewności
i chęci...
Nie odchodź -
krzyczałem.
Za późno...
Stało się...
im bardziej starałem się,
by nie uciekł,
on strugami -
ziarenko po ziarenku-
umykał potajemnie...
A później wiatr rozwiał -
te drobinki pewności
i chęci...
Nie odchodź -
krzyczałem.
Za późno...
Stało się...
poniedziałek, 26 kwietnia 2010
skrzynia marzeń
to nie było wcale tak, proszę Pana,
nie zamknęli mnie w tej skrzyni,
sama się zatrzasnęła,
kłódka się zamknęła,
a za drewnianą ścianą,nie do pokonania,
śpiew ptaków zagłuszał kroki wybawienia
to wcale nie tak, jak Pan myśli, proszę Pana,
powieki nie opadły mi ze zmęczenia,
zniechęcenie nie złączyło się z bólem dłoni,
zranionych nieoszlifowaną drewnianą klatką,
a źródło łez bezsilności nie wyschło -
przysypane bezradnością, rezygnacją i samotnością
i tylko ta cisza,
to czekanie -
nie wiadomo na co
wieczne zaprzeczenie,
nieuchwytnie niedostępne,
a jednak tak bliskie
a później wołali:
na stos połóżcie te marzenia -
niech w ogniu się oczyszczą
a jeśli nic z nich nie zostanie -
nie były warte zachodu
i spłonęła skrzynia,
i uśmiech spłonął -
a popioły rozsypali
blisko nadziei
niech patrzy - krzyczeli,
a miecz ich gróźb połyskiwał w oddali
nadzieja
zmarznięta i przestraszona
spoglądała -
a w jej głowie jedna myśl się zrodziła:
jak feniks z popiołów powstaną...
jak feniks z popiołów powstaną...
jak feniks....
powstaną...
nie zamknęli mnie w tej skrzyni,
sama się zatrzasnęła,
kłódka się zamknęła,
a za drewnianą ścianą,nie do pokonania,
śpiew ptaków zagłuszał kroki wybawienia
to wcale nie tak, jak Pan myśli, proszę Pana,
powieki nie opadły mi ze zmęczenia,
zniechęcenie nie złączyło się z bólem dłoni,
zranionych nieoszlifowaną drewnianą klatką,
a źródło łez bezsilności nie wyschło -
przysypane bezradnością, rezygnacją i samotnością
i tylko ta cisza,
to czekanie -
nie wiadomo na co
wieczne zaprzeczenie,
nieuchwytnie niedostępne,
a jednak tak bliskie
a później wołali:
na stos połóżcie te marzenia -
niech w ogniu się oczyszczą
a jeśli nic z nich nie zostanie -
nie były warte zachodu
i spłonęła skrzynia,
i uśmiech spłonął -
a popioły rozsypali
blisko nadziei
niech patrzy - krzyczeli,
a miecz ich gróźb połyskiwał w oddali
nadzieja
zmarznięta i przestraszona
spoglądała -
a w jej głowie jedna myśl się zrodziła:
jak feniks z popiołów powstaną...
jak feniks z popiołów powstaną...
jak feniks....
powstaną...
sobota, 10 kwietnia 2010
Miłosierdzie
Nagi stanąłem przed Stwórcą,
ze wszystkimi wadami,
bagażem grzechów i zdrad
na plecach...
- "Nie bój się" - powiedział.
I odział mnie w płaszcz miłosierdzia,
godność mi nadał:
- "Jesteś Dzieckiem moim,
Umiłowanym, nie ma znaczenia, ile na Ciebie czekałem,
jesteś tu i teraz..."
A łzy popłynęły Mu po policzku,
a potem zniknęły gdzieś pomiędzy
niezwykłą jasnością i smugą czerwoną -
łask obmywających....
- "Pozwól Mi, siebie przytulić... Tak bardzo tęskniłem."
ze wszystkimi wadami,
bagażem grzechów i zdrad
na plecach...
- "Nie bój się" - powiedział.
I odział mnie w płaszcz miłosierdzia,
godność mi nadał:
- "Jesteś Dzieckiem moim,
Umiłowanym, nie ma znaczenia, ile na Ciebie czekałem,
jesteś tu i teraz..."
A łzy popłynęły Mu po policzku,
a potem zniknęły gdzieś pomiędzy
niezwykłą jasnością i smugą czerwoną -
łask obmywających....
- "Pozwól Mi, siebie przytulić... Tak bardzo tęskniłem."
Subskrybuj:
Posty (Atom)