środa, 4 stycznia 2012

Ramiona

W tych oczach nie zobaczyłem nadziei,
przeszedłem obojętnie,
gardząc cudzym sercem.
Padający deszcz nie przeszkodził
pragnąć rzeczy dalekich,
a nie dostrzegać bliskich.
Wzgardziłem.
A potem wzniosłem pierś do przodu
i pawią godnością
dotknąłem szczytu ludzkich pragnień.
I tak jak szybko się uniosłem,
tak szybko opadłem...


W bliskości Tych Oczu,
w obecności Tego Serca,
u Tych Stóp zmoczonych łzami
i wytartych dobrymi pragnieniami,
dotykając Tych Ran -
mających Życie,
wyznać te zakryte słabości
i te jawne grzechy
i czekać na Sąd -
błagając
by z glinianego naczynia
nie uronić żadnej kropli Bożego Miłosierdzia,
żadnej kropli deszczu łaski Bożej...

Pokaż mi jak
widzieć to czego dostrzec nie można...
Wyczuć to czego dojrzeć nie umiem...
Pokaż mi jak
przejść od słów do czynów,
od pragnień do wiary...
A potem
zgiąć zesztywniałe od pychy kolana
i powiedzieć:
Pan mój
i Bóg mój.
I skonać w Twych Ramionach,
o Panie!